Kafejka u Prusa

Lubicie czytać? Interesuje Was świat stworzony z niczego tylko na potrzeby naszej  wiecznie nie zaspokojonej ciekawości?  Mol książkowy to synomim waszej osobowości? Na jesienne wieczory tylko książka potrafi Was oderwać od wszechobcenych socialmediów?  Oto zakładka, w której polecamy sobie nawzajem ciekawe, wciągające pozycje, które z jakichś powodów zapadły w naszą pamięć, albo zjadły cały nasz wolny czas wzbogacając osobowość.

Kafejka u Prusa to miejsce, w którym każdy może polecić  kawałeczek kultury: spektakl, koncert czy powieść, który wart jest jego zdaniem uwagi...


  Jon Foss "Białość"

To moja druga książka noblisty i przyznać muszę, że te 40 stron, bo zaledwie tyle ma ta książka, wymagało ode mnie niezwykłego skupienia. Było to dla mnie wyzwanie. Wysiłek. Na pewno warto było przeczytać, co nie zmienia faktu, że było to trudne. Nie jest to książka dla każdego. Nawet więcej. Jest to książka dla czytelnika oswojonego z literaturą. Takiego, który nie boi się podjąć wyzwania i chyba przede wszystkim czytelnika wytrwałego. "Białość" to książka o samotności, o beznadziei, chyba o zmaganiu się z pustką, może depresją. Może o zmaganiu się z poczuciem nicości. Na poziomie fabuły dzieje się niewiele. Ot facet z nudy wsiada w samochód i rusza przed siebie. Samochód jego zatrzymuje się w koleinie gdzieś w lesie. Rusza więc po pomoc, ale tak naprawdę rusza w noc, w las. Pada śnieg, stąd białość, ale dominuje ciemność i lęk. Biel może nieść chwilowy spokój, ukojenie, ale i lęk. Wędrówka przez las, w mroku, to być może podróż w głąb siebie. Poszukiwanie własnej duchowości. I trzeba przyznać, że duchowości jest w tym tekście wiele. Być może gdybym była bardziej uduchowiona, to bym bardziej tę opowieść przeżyła i pewnie co bardziej uduchowieni czytelnicy ją nie tyle czytają, co przeżywają. "Białość" to książka pełna tropów odsyłających do chrześcijaństwa. Łączenie paradoksów, "to i to", ta czerń i ta biel. Pustka, zagubienie, biała istota będąca niczym anioł. Rozmowy z białą istotą momentami przypominające rozmowy starotestamentowych proroków z Adonai. Można odczytać to jako element mistyczny. Droga może być poszukiwaniem siebie, swojej duchowości czy też wręcz Boga. Może też być majakiem umierającego z zimna zagubionego w lesie człowieka. Jego ostatnimi wizjami tuż przed końcem. Interpretacji będzie wiele. Jeśli skupić się na uzasadnieniu komisji noblowskiej, to Fosse nagrodę otrzymał za poszukiwanie środków wyrazu dla tego, co niewyrażalne i z całą pewnością forma, język to jest to, co mi się w tym opowiadaniu podobało najbardziej. Czy polecam tę książkę? Dlaczego nie? Jest na tyle szczególną formą, że znaleźć w niej możemy wiele...

Elżbieta Pławecka


  J. M. Coetzee   "Polak"

Pierwsze zdanie tej książki mnie ujęło. " Kobieta pierwsza przysparza mu kłopotów, on jej dopiero później". I nie wiem, kto komu przysparza kłopotów. Polak Hiszpance? Hiszpanka Polakowi? Najwięcej kłopotów przysparza język, którym mówią, a nie jest to ich język. Jest to interjęzyk. Język pośrednik. Język globalny. Język angielski. Wygodny, bo to w nim rozmawiają bohaterowie, a jednak będący granicą nie do przejścia i wyjątkowo sztuczny. Jak wyrazić to, co tkwi w duszy, co tkwi w kulturze, w której się jest zanurzonym, z której się wyrasta? Chopina słuchali w Barcelonie, ale grany przez Polaka był mało polski. Powinien wszak być inny. Bardziej liryczny, a ten maestro jest taki... sztywny i bez uczuć, mimo że w pewnym momencie muzyką chce przekazać Beatrycze to, czego nie może wypowiedzieć. On, podstarzały Don Kichot, ona podstarzała pani Bovary. Czasem jest ona gdzieś w czyśćcu, by przez chwilę wyobrażać sobie raj. Majorka jest jak z romansu Chopina i Sand. Motyw stary jak świat, nawiązania aż nazbyt oczywiste. Obraz kraju Dantego z Warszawy widziany oczami jego dobiegającej pięćdziesiątki Beatrycze taki uproszczony, czasem banalny. Ta pokusa Beatrycze, że może być jeszcze kochana, może jeszcze coś przeżyć, o czym już zapomniała. Jej dojrzałość i ambiwalentne odczucia wobec adoratora. Oczekiwania, swego rodzaju gra w kotka i myszkę dwojga dojrzałych kochanków. Ta, wedle recenzji słabsza powieść Coetzee'ego, jest jednak dla mnie interesująca. Najbardziej Język. To on stanowi problem kochanków, język sprzężony z kulturą, z historią, osobowością. Język , którym Beatrycze opisuje Witolda. Język, którym rozmawiają bogaci mieszczanie na kolacji po koncercie Witolda w Barcelonie. Język wierszy Polaka napisanych dla hiszpańskiej muzy, a przetłumaczonych z polskiego na hiszpański przez żydowskich emigrantów z roku 1968 r. Zdaje się lekko antypolskich. Język, który tak często był narzędziem wyśmiewania stereotypowej literatury przez innego znanego pisarza o imieniu Witold. I ten zapis wersów, taki ewangeliczny przy zupełnie lakonicznym języku.

Elżbieta Pławecka


   Uzależnienie od doskonałości autor: Marion Woodman

Książka przełomowa dla autorki. Dla mnie gęsta, wbijająca w fotel, a czytanie jej jest jak psychoterapia. Wszak Marion Woodman to autorytet sam w sobie w świecie psychologii. Ja psychologiem nie jestem, ale na tę książkę patrzę jak na podróż. Tematy poruszane przez autorkę są ważkie, trudne, czasem przygnębiające, ale osadzone bardzo mocno w kontekście dzisiaj i przez to tak bardzo prawdziwy jest obraz człowieka, kobiet, o których pisze Woodman. Dla mnie ucztą są odniesienia do literatury, poezji, dramatu, mitu i archetypu. Czytając tę książkę, cały czas słyszałam szept poety:
(...) Jak spytać pustkowie
o własną pustkę? (NA WSZYSTKO ODPOWIEM,/
CHOĆ NIE USŁYSZYSZ ANI SŁOWA.) Ty tam
w górze, jakkolwiek mam Cię zwać, jakkolwiek
uprościć, pozwól, niech z czegoś odczytam
znak. (TYLKO STUK / WŁASNEGO SERCA.) Rytmem
serca więc, tchu i mrugających powiek
mów mi, co chwilę, że jestem, (...)

Elżbieta Pławecka


 

  "Prime Orchestra - Rock Sympho Show: Spektakularne Połączenie Mocy Rocka i Wirtuozerii Symfonicznej"

Ostatni wieczór był pełen muzycznego rozmachu i misternie splecionych dźwięków podczas koncertu Prime Orchestra - Rock Sympho Show. Wydarzenie to bez wątpienia dostarczyło mi niezapomnianych wrażeń, łącząc w jedno potężną energię rocka i subtelną elegancję orkiestrową.

Występ zaczęto od klasyki rocka, a potem przeniesiono się przez różne gatunki, od klasycznych utworów po współczesne hity. Coś, co zrobiło na mnie ogromne wrażenie, to umiejętność orkiestry w płynne przechodzenie między różnymi stylami muzycznymi. Od miękko brzęczących melodii do potężnych akordów, Prime Orchestra w mistrzowski sposób łączyła elementy rocka z wirtuozerią symfoniczną.

Prime Orchestra - Rock Sympho Show to nie tylko koncert, to prawdziwe muzyczne doświadczenie, które pozostawiło we mnie głębokie wrażenie. Mistrzowska gra orkiestry, połączona z charyzmatycznymi solistami i imponującą oprawą wizualną, uczyniła ten wieczór niezapomnianym. Warto było być częścią tego muzycznego spektaklu, gdzie rock spotkał się z symfonią, tworząc coś naprawdę wyjątkowego.

Małgorzata Urban


    Serial Shahmaran

Opowieść o Shahmaran jest starym mitem znanym w Iranie, Iraku, Turcji, Kurdystanie. Jest to historia królowej węży, która była półczłowiekiem, półwężem i władała podziemiami. Obok niej była jej siostra Lilit. Kiedyś do królestwa, raju Maranów trafił człowiek. Królowa węży go pokochała a on ją. Nie chcieli tej miłości, jednak los był nieubłagany i poddali się uczuciu. Królowa węży mówiła:
- Człowieku nie kochaj mnie, gdyż w naturze ludzkiej jest zdrada i będziesz cierpiał.
- Aby kogoś zdradzić, najpierw trzeba pokochać - odpowiadał człowiek.
Żyli szczęśliwi w raju Maranów, jednak człowiek nigdy nie był tam u siebie, a Maranowie wiedzieli, że człowiek jest człowiekiem. Jedynie Shahmaran pokochała go prawdziwie i wbrew wszystkiemu. Pewnego dnia człowiek dowiedział się, że władca ludzki, dobry szach jest śmiertelnie chory i postanowił go odwiedzić, wrócić na pewien czas do świata ludzi. Shahmaran prosiła go tylko o jedno, aby nie zdradzał drogi do świata podziemia, do jej raju. Człowiek wrócił i dowiedział się, że szach umiera, a jedynym sposobem uratowania władcy jest fragment ciała dobrej Shahmaran. Zdradził złemu wezyrowi drogę do swojej ukochanej. Wezyry fortelem wszedł z wojskiem do królestwa Maranów i je zniszczył, dokonując strasznej rzezi, a samą królową węży pochwycił. Królestwo Maranów przestało istnieć, a siostra Shahmaran Lilit zapałała nienawiścią i żądzą zemsty na plemieniu ludzkim. Dobra Shahmaran uwięziła swoją siostrę Lilit, a swojego ukochanego, umierając, poprosiła o to, by jej głowa dostała się władcy, ciało złemu wezyrowi, a ogon ukochanemu człowiekowi. Władca zjadł ugotowaną głowę i wyzdrowiał, zły wezyr posiadł ciało Shahmaran i zginął, a ukochany człowiek zyskał nieśmiertelność, ból i cierpienie, które odtąd przekazał wszystkim swym potomkom.
Oczywiście ten mit można odczytać jako archetyp cierpienia i poświęcenia kobiet. Mamy tam wszak dwie kobiety z czego np. Lilit jest archetypem całkowicie destrukcyjnego kobiecego gniewu więzionego w imię miłości przez dobrą Shahmarat. Możemy odczytać opowieść jako pozorne zwycięstwo dynamicznego i destrukcyjnego pierwiastka męskiego nad kobiecą stałością, uczuciowością. Można interpretować jako zwycięstwo patriarchatu niszczącego wszystko co tajemnicze, kobiece, piękne i emocjonalne. Tylko w finale zły wezyr umiera, a dobry władca okazuje się idealnym władcą w momencie, kiedy połączy w sobie męską i kobiecą mądrość. Można wreszcie odczytać opowieść jako los człowieka, który jest wyalienowany i wbrew logice kocha, a kiedy idzie za rozumem, nie sercem, to czeka go klęska.
Dlatego tak bardzo się cieszę, że Turcy sięgnęli po tę opowieść w nowym serialu Netflixa "Shahmaran". Interpretacja ta mnie zaskoczyła, bo jest na wskroś europejska, ale Turcja jest na granicy, styku kultury zachodu i wschodu, więc ten język jest zrozumiały i zasadny. Inspiracja tą starą opowieścią i osadzenie jej w czasach współczesnych jest ciekawym zabiegiem. W tej historii człowiek zyskał imię, to Camsap, a historia znajduje kontynuację w losach jego wnuczki Sathsu i potomku Shahmaran, a i Maranowie są ciekawie zarysowani, choć widać wpływy kultury popularnej. W zeszłym roku polecałam o tej porze "Ethos", piękny miniserial turecki, który był inny i fascynujący. W tym roku polecam kolejny miniserial turecki "Shahmaran", bo można zainspirować się starą opowieścią, można mit reinterpretować i można odczytać archetyp, a takie odczytanie, jakie proponują Turcy, jest mi po prostu bliskie.

Elżbieta Pławecka


      Twoje listy chowam pod materacem autor: Astrid Lingren i Sara Schwardt

Korespondencja dojrzałej pisarki Astrid Lingren z 50 lat młodszą Sarą trwała do końca życia pisarki. W dorastaniu Sary towarzyszyła listownie pisarka i miała duży wpływ na losy dziewczynki. Astrid Lingren wychodziła z założenia, że jeśli dziecko zadaje sobie trud i zwraca się do niej, to trzeba ZAWSZE odpowiedzieć. A czasem dziecko potrzebuje jedynie kogoś, kto wysłucha i okaże wsparcie. I tak właśnie było z Sarą. Piękna książka, ale jeśli ktoś spodziewa się czegoś więcej dowiedzieć o pisarce, to się zawiedzie. To jednak wielka osobowość i nie będzie tu ekshibicjonizmu z jej życia. Astrid Lingren daje wsparcie, radzi i pomaga młodej Sarze. Czasem mówi rzeczy niewygodne, ale zawsze z wielką empatią i bez oceny. I jest dokładnie taka, jaką sobie wyobrażałam. Z drugiej strony listy wrażliwej, samotnej dziewczynki. Najpierw dziecka, potem nastolatki i młodej kobiety. Osoby zagubionej, tak bardzo samotnej i tak bardzo potrzebującej miłości i bycia wysłuchanym. I między wersami czytam o tym, o czym i wielka pisarka czytała, że nie jest dobrze, kiedy Sara próbuje powiedzieć, że jest. Widzę dom pełen konfliktów i wrażliwe dziecko pełne lęku i w efekcie takie, które nie do końca chce siebie lubić, akceptować. Z drugiej strony podziwiam Sarę, obecnie szesciedziesieciolatkę. Odważyła się wydać listy bez cenzury. No ale życie jest prawdziwe, jeśli jest w nim radość i ból. I choć ta książka nie jest lekturą dla dzieci, to nadal uważam, że Astrid Lingren, to wielka pisarka, bo dobrą książkę napisać dla dzieci umieją tylko nieliczni.

Elżbieta Pławecka


 

  Ostatni wywiad autor: Eshkol Nevo

"Co zrobić, nie każdy może być Amosem Ozem. Nie każdy zachowuje taką czujność, by móc zawsze zareagować celną ripostą na każde znienacka zadane pytanie. Co nie oznacza, że nie odpowiem na to pytanie, ale zrobię to po swojemu" . I tak o to zwykłe, tendencyjne i sztampowe pytania, jakich wiele można spotkać w wywiadach internetowych, stają się punktem wyjścia dla opowieści. Opowieści o autorze, którego zdjęcie w Wikipedii jest sprzed 15 lat, a ciało się zmienia. O relacji z żoną, córką, synem, a ta relacja wymaga redefinicji. O przyjaźni, a i ta trwa, niknie, wymaga rzeczy, które zaskakują. O pamięci. Takiej przez wielkie P. Takiej, co to ciąży i nigdzie nie da się upchnąć. Tak jak książka, która ma ponad 900 stron i nie da się zgubić. O współczesnym świecie z politykami, którzy... O współczesnym Izraelu, ale takim, gdzie nie ma tabu, a jednak polski wydawca zastanawiał się nad cenzurą (na szczęcie mamy książkę bez pustych miejsc. Na szczęście). Narrator pozwala nam towarzyszyć sobie. Bywa męczący, bywa zabawny, bywa smutny, pełen ironii, a my z nim. I chyba o to chodzi, bo takie jest życie. Mogę o tej książce mówić i mówić, Nadal budzi mój zachwyt i muszę przyznać, że od dawna nie pisałam tyle na marginesie. Polecam. To naprawdę przygoda. I jak mówi nasz bohater "Czytelnicy na ogół są zdeterminowani, by zgłębić biograficzny rdzeń książki, wychodząc z błędnego założenia, że pomoże im to ją rozszyfrować" i tak sobie myślę, że to prawda. Tak jest najłatwiej odczytać. ALE...

Elżbieta Pławecka


  Rabih Alameddine  "Hakawati mistrz opowieści"

Za oknem zimno, chmurno, a jednocześnie można wyobrazić sobie siedzenie w kafejce, w słońcu, gdzieś na styku wschodu i zachodu. Można sobie wyobrazić siebie popijającą kawę i słuchającą opowieści. Właśnie w takie miejsce przenosi Rabih Alameddine w "Hakawati mistrz opowieści". Hakawati to opowiadacz, zawodowy gawędziarz. Mało ich u nas obecnie. Ten przenosi czytelnika w świat "Baśni z tysiąca i jednej nocy". Jest dżin, są piękne kobiety, wiedźmy, wojownicy, latające dywany. Jest i szara rzeczywistość powracającego po latach Osamy do Bejrutu, by usiąść przy umierającym ojcu. Jest to czas pożegnania, ale też czas, by się zatrzymać, by zastanowić się nad życiem i przypomnieć sobie hakawatiego. Ta książka mnie ujęła magią, orientem, nawiązaniem do baśni, Biblii, Koranu i "Iliady". Ujęła narracją, światem, bohaterami. Wymaga jednak obycia i potraktowania tej powieścią niczym pięknej szkatułki, wymaga polubienia wielości narracji. Kiedy to polubimy, to czeka nas orientalna uczta. Polecam 

Elżbieta Pławecka


 Gambit Michała Cholewy to solidna porcja fantastyki militarystycznej. Książka ta porwała mnie całkowicie, jest doprawdy świetna,  przemyślana, dopracowana i  nasycona aluzjami do klasyki gatunku. Bardzo wciągający klimat gwiezdnych wojen z dobrze naszkicowanymi i zapadającymi w pamięć soczystymi bohaterami. Wierzbowskiego pokochałam od razu! Jednak nie na tej pierwszej w cyklu ksiące kończy się ten świat. Ten wykreowany przez bardzo zdolnego polskiego matematyka  cykl "Algorytmy wojny" -  porywa i nie pozwala się skupić na czymkolwiek innym... dopóki nie dodogryziemy się do ostatniej linijki tekstu...  Szczerze polecam każdemu miłośnikowi sf - szczególnie teraz przy tak szybko rozwijajacej się AI książka o buncie oszalałych sztucznych inteligencji wydaje się doskonale trafioną pozycją...

Małgorzata Urban


   Patrz pod: Miłość  autor: Dawid Grosman

Czasem smakujemy cudowne potrawy we wspaniałych miejscach, czasem trafiamy jednak na takie smaki, które sprawiają, że dania z najlepszych restauracji smakują miałko, przeciętnie. A przecież wcześniej wydawały się kunsztownymi brylantami. Przecież je także tworzyli mistrzowie, a jednak... Ta książka to właśnie takie danie, które po zamknięciu ostatniej strony pozostawia takie odczucie, że nie sposób sięgnąć po kolejną książkę. Przynajmniej to mnie właśnie spotkało. Każdy tytuł, pierwsze zdanie kolejnej książki wydawało się takie... zwyczajnie bez sensu, toporne i nudne. "Patrz pod...." to arcydzieło. Każde zdanie jest wysublimowane, cudowne i porywa w świat realizmu i magii. Jednak jest to świat, w którym jest i cień. On tam po prostu jest. Czasem dominuje, czasem prawie go nie czuć, ale jest obecny w każdej części.
Przecież odebrano nam złudzenie... iluzję piekła... nawet w tym człowiek potrzebuje iluzji, odrobiny niepewności i tajemnicy... bo tylko wtedy istnieje nadzieja (...)zawsze malowaliśmy w wyobraźni piekło, wie pan, pełne gorącej lawy i smoły wrzącej w kotłach, a wy pokazaliście nam jak słabe są nasze wyobrażenia..."
Pierwszy raz czytałam książkę, w której o mroku można mówić w taki niesamowity sposób.
Polecam.

Elżbieta Pławecka


  Błękitny manuskrypt autor: Sabiha al-Khemir

Sama wiedza to zbyt mało, by być dobrym nauczycielem. Trzeba jeszcze wiedzieć, co z tą wiedzą zrobić i jak ją przekazać. Sama historia to zbyt mało, by być pisarzem i stworzyć książkę. Trzeba jeszcze wiedzieć, jak historię opowiedzieć i jak wykreować świat, w który wejdzie z ciekawością czytelnik. Ta opowieść jest o słowach i paradoksalnie słowa to jej największy grzech. Jednak pomimo wszystkich irytujących momentami elementów, ta pozycja pozwala odrobinę poznać sztukę tak odległą od mi bliskiej, że potrafi być fascynującą. Wszak tematem tej książki jest właśnie sztuka.

Elżbieta Pławecka


    I góry odpowiedziały echem  autor: Khaled  Hosseini   

Jeśli to jest najsłabsza powieść Khaleda Hosseiniego, to jestem już podekscytowana lekturą wcześniejszych. A z taką opinią się spotkałam w necie. Podoba mi się w tej książce wszystko. Szkatułkowość, wielowątkowość, klamra kompozycyjną, język, nastrojowość i mogę wymieniać i wymieniać. A w tym wszystkim cudowna historia ludzi rozdzielonych w dzieciństwie. I taka nachodzi mnie refleksja, że warto sięgać po autorów piszących o świecie mniej nam znanym, egzotycznym a jednak ... Ludzie wszędzie mają te same pragnienia, te same potrzeby i uczucia. A Afganistan? Autor pokazuje go od środka z całą skomplikowana historią i siecią zależności społecznych, bo czyż tam był kiedyś pokój? Piękna powieść i doskonale napisana.   Jeśli to jest najsłabsza powieść Khaleda Hosseiniego, to jestem już podekscytowana lekturą wcześniejszych. A z taką opinią się spotkałam w necie. Podoba mi się w tej książce wszystko. Szkatułkowość, wielowątkowość, klamra kompozycyjną, język, nastrojowość i mogę wymieniać i wymieniać. A w tym wszystkim cudowna historia ludzi rozdzielonych w dzieciństwie. I taka nachodzi mnie refleksja, że warto sięgać po autorów piszących o świecie mniej nam znanym, egzotycznym a jednak ... Ludzie wszędzie mają te same pragnienia, te same potrzeby i uczucia. A Afganistan? Autor pokazuje go od środka z całą skomplikowana historią i siecią zależności społecznych, bo czyż tam był kiedyś pokój? Piękna powieść i doskonale napisana.

Elżbieta Pławecka